Żukowce, położone malowniczo nad rzeczką Świniorojką, dopływem Horynia, należały do klucza wyżgródeckiego i dzieliły jego losy. Począwszy od XVI w. były więc one we władaniu ks. Poryckich, Koniecpolskich, Wielopolskich, Zahorowskich, Czackich, Potockich, aż wreszcie w 1758 r. stały się własnością Rzyszczewskich h. Pobóg. Pierwszym z rodziny dziedzicem klucza z siedzibą jeszcze w Wyżgródku, był Wojciech Rzyszczewski (1711-1786), kasztelan buski i lubaczowski, żonaty z Marianną Suską, fundator licznych kościołów i klasztorów. Po nim dziedziczył jego syn Adam (1748-1808), ożeniony z Honoratą Chołoniewską, po ojcu także kasztelan lubaczowski i poseł na Sejm Czteroletni. Przekazał on klucz żukowiecki, rodowy Rzyszczew w pow. włodzimierskim oraz klucze koszlacki i podwołoczyski swemu z kolei synowi Gabrielowi (1780-1857), generałowi wojsk polsko- -francuskich, późniejszemu marszałkowi szlachty powiatu krzemienieckiego. Do odziedziczonych po ojcu dóbr dodał jeszcze generał klucz starooleksiniecki, który otrzymał po żonie, ks. Celestynie Czartoryskiej z Korca (1790-1850). Ostatnim właścicielem Żukowiec i klucza podwołoczyskiego był syn Gabriela - Józef Adam Rzyszczewski (1813-1884), żonaty z Zofią hr. Stadion-Thaunhausen (1816-1875). Mieszkał on głównie w Wiedniu, gdzie piastował liczne urzędy dworskie. Żyjąc ponad stan, zrujnował majątek i w końcu sprzedał Żukowce w 1878 r. hr. Weimarn-Luders, który je w niedługim czasie odsprzedał w dalsze ręce. Zmieniając jeszcze kilkakrotnie właścicieli, znalazły się w końcu Żukowce w ręku Rosjanina Fedorowa, który wynajął dwór na koszary wojskowe. W końcu - w 1896 r. dawna rezydencja Rzyszczewskich padła pastwą pożaru i nie została już odbudowana. Murowany z cegły dwór w Żukowcach, znany wyłącznie z rysunku Napoleona Ordy z lat siedemdziesiątych XIX w. i relacji Józefa Dunin-Karwickiego, był budowlą niejednolitą, powstałą prawdopodobnie w dwóch epokach: za czasów Adama Rzyszczewskiego, a więc na przełomie XVIII і XIX w., a następnie po 1813 r., gdy w dobrach tych osiadł jego syn Gabriel. Początkowo był to prawdopodobnie dziewięcioosiowy budynek parterowy z trójosiową częścią środkową podwyższoną o niższe piętro, zaakcentowaną na osi cztero-kolumnowym portykiem. Wsparte na kwadratowych bazach kolumny z korynckimi kapitelami dźwigały trójkątny fronton. Według wszelkiego prawdopodobieństwa w elewacji ogrodowej występował pośrodku półkolisty ryzalit, czego dowodem była istniejąca w tylnym trakcie sala, nakryta sufitem w kształcie kopuły. Z czasem piętro poszerzone zostało z obu stron portyku o jeszcze jedną oś, pod kolumnadą zaś dodano niewielki przedsionek z tarasem w górnej części, otoczonym balustradą tralkową. Dobudowane też zostały dwa długie skrzydła boczne, w rezultacie czego dwór otrzymał kształt podkowy otwartej w stronę parku. Dla wygody mieszkańców służyło kilka tarasów, rozmieszczonych zarówno od strony podjazdu, jak przy skrzydłach i elewacji ogrodowej . Jedynie fragmentaryczne wiadomości dotyczą wnętrz. Z relacji Karwickiego wynika, że jedno ze skrzydeł, ze staroświeckimi meblami, portretami i miniaturami, służyło jako apartamenty gospodarzy. W salonie pana domu znajdowało się też kilka cenniejszych dzieł sztuki. Nad kominkiem wisiał tam więc duży obraz olejny pędzla Bacciarełlego, przedstawiający ks. Józefa Poniatowskiego w otoczeniu swych ówczesnych towarzyszy broni z pułku Royal-Allemand, wspartych na koniach wierzchowych, a także kilka „pierwszorzędnych utworów kredkowych” Aleksandra Orłowskiego. W trakcie ogrodowym mieścił się szereg pokoi recepcjonalnych, „wspaniale i bogato przyozdobionych”. Amfiladę rozpoczynał pokój bilardowy, urządzony wysokimi kanapami, specjalnie w ten sposób wykonanymi dla łatwiejszej obserwacji gry. Dalej wymienia Karwicki salę jadalną z dużymi weneckimi oknami i obszernym balkonem z żeliwną balustradą, ze ścianami zawieszonymi portretami rodzinnymi, oraz dwa ogromne salony, w tym jeden z plafonem w kształcie kopuły i białymi mozaikowymi ścianami w złote gwiazdy. Z sufitu zwisał tam ogromny żyrandol, „w którym Murzyni podtrzymywali jarzące świeczniki”. Obok salonu mieściła się domowa kaplica, a jeszcze dalej salonik pani domu. Dziedziniec, na który wjeżdżało się przez ciosową bramę z wrotami z kutego żelaza, ozdobioną u góry kamienną tarczą z herbami Pobóg i Pogoń Litewska, otaczały dwie duże oficyny piętrowe i jedna mniejsza parterowa, przeznaczone na pokoje gościnne. W pobliżu stal murowany piętrowy lamus. Przed domem mieszkalnym rozciągał się gazon obsadzony dekoracyjnymi krzewami. Jedno ze skrzydeł domu łączyło się bezpośrednio z oranżerią, traktowaną jako ogród zimowy. W rozległym, pokrytym trawnikami i kwietnymi rabatami parku, szczególnie pielęgnowanym przez gen. Rzyszczewskiego i zaliczanym w połowie XIX w. do piękniejszych na Wołyniu, obok zwykłych rosło wiele bardzo rzadkich w tych stronach drzew, jak tulipanowce, tuje drzewiaste, platany, drzewa cierniowe i in. Po sadzawce pływały łabędzie i jakieś zamorskie kaczki. W ptaszarni mieściło się mnóstwo śpiewających ptaków, a przy wielkiej oranżerii była też kanarkarnia. Obok ananasami, figami i cieplarni stały jeszcze w parku rozmaite altany, a na końcu ogrodu pięknie urządzony mieszkalny domek, zwany „rustique”. źródło: Roman Aftanazy "Dzieje rezydencji na dawnych kresach Rzeczypospolitej", Tom 5, Województwo wołyńskie", 1994, str. 632-634. |
Zbaraż, leżący na pograniczu Wołynia i Podola, nad rzeką Gniezną, dopływem Seretu i ogromnym, szeroko rozlanym stawem, był gniazdem rodzinnym ks. Zbaraskich h. Korybut. Początkowo pisali się oni Nieświccy. W 1463 r., na mocy działu dopełnionego między braćmi, Zbaraż otrzymał kn. Wasyl Nieświcki, po którym dziedziczyli jego synowie: Wasyl (zm. w 1474 r.), któremu dostał się Zbaraż z przyległościami, Siemion (Semen) i Sołtan, którzy otrzymali inne włości. Synami Wasyla Wasylewicza, piszącymi się już Zbarascy, byli Siemion, kolejny dziedzic Zbaraża, Michał, protoplasta rodu Wiśniowieckich oraz Fiodor (Fedir), którego synowie zapoczątkowali rody Poryckich i Woronieckich(2). Siemion Zbaraski (zm. po 1481 r.), żonaty z Katarzyną Cebrowską, miał syna Andrzeja (zm. po 1540 r.), ożenionego z Hanną Herburtówną, oraz córkę Hannę, zamężną za Jakubem Wreteckim. Z licznego potomstwa ks. Andrzeja Zbaraż odziedziczył syn Mikołaj (zm. w 1574 r.), starosta krzemieniecki, a po nim jego syn Janusz (zm. w 1603 r.), wojewoda bracławski. Spadkobiercami ks. Janusza byli jego synowie: Jerzy (zm. w 1631 r.), kasztelan krakowski oraz Krzysztof (1580-1627), koniuszy wielki koronny. Zbaraż przypadł wprawdzie ks. Jerzemu, ale ten podarował miasto i należący do niego klucz bratu Krzysztofowi. Ponieważ obaj zmarli bezpotomnie, na nich wygasł ów możny w XVI i w pierwszych dziesięcioleciach XVII w. ród. Jako spadkobierca Zbaraskich i następny dziedzic Zbaraża występuje ks. Janusz Wiśniowiecki (1598-1636), starosta krzemieniecki, a po nim jego syn Dymitr Jerzy (1631-1682). Po śmierci ks. Dymitra Wiśniowieckiego, drogą spadku, ale nie bez znacznych powikłań, Zbaraż znalazł się w posiadaniu Józefa Potockiego (1673-1751), najpierw wojewody kijowskiego, później poznańskiego, hetmana wielkiego koronnego i kasztelana krakowskiego, m.in. dziedzica Stanisławowa. Po nim schedę objął syn Stanisław (1698-1790), wojewoda poznański, a następnie wnuk Wincenty (zm. w 1825 r.), podkomorzy koronny, generał lejtnant wojsk koronnych, poseł na sejmy i zapamiętały kolekcjoner dzieł sztuki(3). W wyniku układu rodzinnego z 1770 r. pomiędzy braćmi: Piotrem, Franciszkiem i Józefem, z ogromnej fortuny ojcowskiej, oprócz Zbaraża z zamkiem i klucza złożonego z 35 folwarków, Wincenty Potocki otrzymał jeszcze Brody z pałacem i z 19 folwarkami oraz szereg innych, rozległych dóbr. Pasja kolekcjonerska, której wynikiem były wspaniałe zbiory, zgromadzone najpierw w Niemirowie, a później w Kowalówce na Podolu, hulaszczy tryb życia i nieliczenie się z wydatkami spowodowały, że nawet tak wielki majątek, jakim dysponował, oszacowany w czasie działu rodzinnego na 10 343 000 złp., później jeszcze m.in. poprzez spadki znacznie pomnożony, nie wystarczał na pokrycie narastających długów. Zaczęto je liczyć na miliony. Mimo wszystko, po śmierci Wincentego Potockiego sporo dostało się jeszcze jego spadkobiercom. Zbaraż odziedziczył jedyny syn jego z małżeństwa z Anną Mycielską, Franciszek (1788-1853), oficer Wojska Polskiego, prezes Heroldii Królestwa Polskiego i podobnie jak ojciec kolekcjoner, głównie jednak w zakresie monet i medali. Franciszek Potocki nie był wprawdzie człowiekiem tak lekkomyślnym, jak jego ojciec, niemniej i jego pasja kolekcjonerska była bardzo kosztowna. Jeszcze więc przed 1830 r. sprzedane zostały Brody, a nieco później także i Zbaraż. Dobra zbaraskie, już wcześniej uszczuplone, nabyła za swą sumę posagową Jadwiga z ks. Lubomirskich Eugeniuszowa de Ligne, córka Henryka i Teresy z Czartoryskich. Pozostawały one jej własnością do końca życia, czyli do około 1890 r. Córka ks. Jadwigi de Ligne i jej spadkobierczyni Natalia, zamężna za ks. Rudolfem Croy-Dülmen, rozparcelowała klucz zbaraski pomiędzy wielu drobnych nabywców. Zamek z niewielkim ośrodkiem gruntów nabył wówczas dr Tadeusz Niementowski, który był ostatnim prywatnym właścicielem resztek tej magnackiej fortuny i książęcej rezydencji. W ciągu dziejów Zbaraża istniały tam dwa zamki. Pierwszy, który stał na górze w pobliżu Starego Zbaraża, pochodzić miał z XIII w. W jego murach z łamanego kamienia w 1474 r. kn. Wasyl Wasylewicz Nieświcki, broniąc się przeciw Tatarom, spłonął wraz z nim. Po klęsce tej zamek został wprawdzie odbudowany, ale w 1589 r., broniony przez ks. Janusza Zbaraskiego znów przeciw oblegającym go Tatarom, poważnie został zniszczony po raz drugi. Z czasem niemal całkowicie zniknął z powierzchni ziemi. Bawiąc około 1598 r. w Wenecji, ks. Janusz Zbaraski zwrócił się do tamtejszego słynnego architekta Vincenzo Scamozziego z prośbą o sporządzenie projektu zamku nowego. Żądany projekt otrzymał, ale najprawdopodobniej z powodu prawie nie uwzględnionych w nim, a tak bardzo jeszcze w owych czasach na południowo-wschodnich rubieżach Rzeczypospolitej ważnych, elementów obronności, nie zrealizował go. Według jakiego innego projektu zamek zbaraski został zbudowany, pozostaje więc kwestią otwartą. Władysław Łuszczkiewicz bez powołania się na źródło pisze, że Zbaraski sprowadził do siebie słynnego flandryjs- kiego architekta wojskowego Henryka van Poene. Wskazywałoby to, że właśnie on mógł być twórcą projektu wykonanego. Jednak zarówno dawniejsi historycy sztuki, jak Aleksander Czołowski i współcześni w osobie Adama Miłobędzkiego przychylają się do tezy, że zamek zbaraski nosi zdecydowanie cechy architektury włoskiej. Musiał więc powstać bądź w oparciu o jakiś inny plan Scamozziego, bądź też o pierwotny, opublikowany przez niego, ale już w czasie wykonywania robót znacznie zmodyfikowany. Budowę rozpoczął Krzysztof Zbaraski około 1620 r., dokończył jej zaś brat jego, Jerzy przed 1631 r.
Oba zamki zbaraskie tak opisuje w 1681 r. Samuel ze Skrzypny Twardowski:
„Zamek jest w Zbarażu z skały mając twardy wał i mury kowane, których beloardy duże cztery pilnują. W przeźroczyste pole, ku wschodowi wydany, na bliskie Podole, patrzy zaraz. Takie ma i z południa widoki, piękne bardzo. Z zachodu na górze wysoki, Zamek drugi Zbaraskich, niemniej kiedyś bitnych, jako wielkich rozumem książąt starożytnych który przed tym dom i stolica, przykre skały i posieczy dokoła gęste opasały”. Jako forteca i rezydencja służył nowy zamek zbaraski kolejno ks. Jerzemu Zbaraskiemu, a następnie Januszowi i Dymitrowi Wiśniowieckim. Szczególnie dbał o zamek ks. Dymitr, który troszczył się o wzmocnienie jego obronności i wspaniale urządzić mial wnętrza. Mimo wszystko w 1648 r. zamek bez trudu zdobyty został przez idącego na Lwów Chmielnickiego. Dopiero w rok później, gdy znalazł się znów w rękach polskich, pod dowództwem ks. Jeremiego Wiśniowieckiego zdołał się obronić. W 1675 r. został jednak zdobyty i zniszczony przez Turków. Po tej katastrofie ks. Dymitr Wiśniowiecki zamek ponownie odbudował. W należytym porządku utrzymywał go także Józef Potocki. Za jego czasów warownię tę spustoszyły jednak dwukrotnie wojska rosyjskie, popierające Sasów przeciw Leszczyńskiemu, którego zwolennikiem był Potocki. Działo się to najpierw w 1707 r., a następnie w 1734 r. Po tych klęskach wyrestaurowany raz jeszcze, zamek ponownie urządzony został jako rezydencja magnacka i ozdobiony portretami. W takim stanie przetrwał do pierwszych dziesięcioleci XIX w. Powolny upadek Zbaraża rozpoczął się dopiero po objęciu go przez Franciszka Potockiego. Rezydując w Warszawie lub w Brodach, zamek zbaraski zaniedbał on całkowicie. W 1840 r. administrujący wówczas majątkami Potockiego gen. Józef Bem urządził nawet w murach zamku cukrownię, która zresztą wkrótce upadła. W zamku pozbawionym już cech rezydencji nie mieszkała także i Jadwiga ks. de Ligne. Opuszczony, zamieniał się więc stopniowo w ruinę. Próby zabezpieczenia tej pamiątki narodowej przed ostatecznym zniszczeniem podjął się dopiero Tadeusz Niementowski. Pokrył on cały budynek nowym dachem, zabezpieczył murem drzwi i okna oraz wy restaurował bramę wjazdową z mieszczącymi się wewnątrz izbami mieszkalnymi. Nie miał jednak środków na przywrócenie starej budowli jej dawnego blasku. Do 1890 r. w jednym z pokoi zwalone było archiwum Zbaraskich, które jednak zniszczało w końcu całko- wiecie. W czasie pierwszej wojny światowej kwaterujące w zamku wojska rosyjskie rozebrały dach wraz z wiązaniami i belkami sufitowymi na opał. Odchodząc, rozsadziły dynamitem część kazamat. Zachowane do okresu międzywojennego mury pozwalały jednak na odtworzenie widoku zewnętrznego całej tej warowni i rezydencji, założonej na płaskim grzbiecie wzgórza, po wschodniej stronie miasta. Jej warowność spowodowana została całkowicie w sposób sztuczny. Na całość składał się obszerny kwadrat wałów, od strony zewnętrznej mocno oszkarpowanych, z czterema beluardami w narożach. Beluardy i łączące je kurtyny długości 88 m, wysokości 12 m, otaczał rów szerokości około 40 m. Wierzch wałów tworzył dokoła terasę szerokości 21 m. Od strony północno-zachodniej wały przerywała dwukondygnacyjna, beczkowo sklepiona z lunetami brama wjazdowa o elewacjach zamkniętych barokowymi szczytami ze spływami, ustawiona naprzeciw pałacu mieszkalnego („palazzo in fortezza”). Brama była budynkiem wydłużonym zgodnie z kierunkiem osi, zbudowanym z kamienia i cegły, mieszczącym na piętrze cztery izby. Jako główny element dekoracyjny jego fasad zastosowano toskańskie pilastry. Główny, również dwukondygnacyjny korpus pałacu, wzniesiony także z kamienia ciosowego i cegły, miał rzut kwadratu. Od ostatnich osi obu jego ścian bocznych wychodziły dwa jednotraktowe skrzydła, zakończone trójściennie, tworzące z elewacją tylną pałacu jedną linię prostą. Cała ściana tylna budynku przylegała do wału, wrzynając się skrzydłami w oba wały boczne. Korpus główny wraz ze skrzydłami otrzymał plan symetryczny, zbliżony wyglądem do litery,,T”. Dziewięcioosiowa, renesansowa elewacja główna pałacu, zwrócona ku bramie wjazdowej, podzielona została pionowymi pasami boni na trzy odcinki. Dwa pasy obejmowały trójosiowy pozorny ryzalit środkowy, inne pokrywały narożniki. Pseudoryzalit mieścił na parterze na osi główne drzwi prowadzące do wnętrza, na piętrze zaś trzy porte-fenetry oraz wsparty na kamiennych kroksztynach balkon. Prostokątne otwory okienne obu kondygnacji budynku, ujęte w ramy profilowane, wieńczyły wycięte po bokach półkoliście prostokątne naczółki. Podobnie powściągliwy wystrój jak elewacja frontowa, wykazywały także obie elewacje boczne głównego korpusu oraz skrzydła. Zasadniczą część pałacu nakrywał gładki dach naczółkowy, skrzydła zaś podobny, z trzema połaciami wyodrębnionymi na obu krańcach. Pozostałe do końca XIX w. szczątki dowodzą, że wewnętrzny wystrój sal paradnych i pokoi mieszkalnych prezentował się równie skromnie, jak od strony zewnętrznej. Na parterze niektóre pomieszczenia miały stropy sklepione. Po klatce schodowej zachował się tylko wielki łuk arkadowy. Tynki nie miały już żadnych ozdób. Kominki pokrywała prosta ornamentyka gipsowa. Pod pałacem istniały sklepione piwnice i podziemne korytarze, z których jeden prowadził do ocembrowanej studni. Zamknięty zewsząd dziedziniec przedpałacowy otaczały z trzech stron kazamaty, umieszczone pod terasami wałów. Z dziedzińca i części parterowych pałacu długie, wąskie, sklepione beczkowo korytarze wiodły do wnętrza beluardów, które służyły prawdopodobnie jako więzienie. Po pierwszej wojnie światowej zamek przez kilkanaście lat pozostawał bez jakiejkolwiek konserwacji. Groziła mu więc całkowita zagłada. Dopiero w 1932 r. ruinami zainteresowało się Stowarzyszenie Oficerów Rezerwy w Tarnopolu. Zorganizowane od 1935 r. jako samodzielny Związek Oficerów Rezerwy, z własną osobowością prawną, przejęło ono owiany sienkiewiczowską legendą zamek od ówczesnego właściciela Emila Jawetza i zawiązało społeczny komitet odbudowy. Powołano komisję artystyczną pod przewodnictwem prof. Mariana Osińskiego i konserwatora Zbigniewa Hornunga, która czuwać miała nad tym, aby rekonstrukcja zachowała wszelkie autentyczne cechy siedemnastowieczne. Zebrano odpowiednie fundusze. W 1936 r. odbudowano całkowicie budynek bramny i lewe skrzydło, a w 1938 r. skrzydło prawe. Główny korpus miał być rekonstruowany począwszy od 1939 r. .... źródło: Roman Aftanazy "Dzieje rezydencji na dawnych kresach Rzeczypospolitej", Tom 5, Województwo wołyńskie", 1994, str. 625-629. |
Zarubińce, położone w kierunku północno-zachodnim od Zbaraża, tuż w pobliżu granicy woj. wołyńskiego z ruskim, były dziedzictwem Zbaraskich, a następnie ich spadkobierców, ks. Wiśniowieckich. Nazwiska dalszych właścicieli nie są znane. W pierwszej połowie XIX w. były w ręku Elżbiety Cetner. Około 1850 r. Zarubińce nabył ks. Eugeniusz de Ligne (1804-1880), belgijski mąż stanu, przedstawiciel jednego z najświetniejszych rodów europejskich, który od 1780 r. posiadał także indygenat polski. Trzecią żoną ks. Eugeniusza była poślubiona w 1836 r. ks. Jadwiga Lubomirska (1815-1895), córka ks. Henryka, pierwszego ordynata na Przeworsku. Po śmierci obojga de Ligne majątek nabyła Jadwiga Niementowska. W okresie międzywojennym Zarubińce, o powierzchni znacznie w stosunku do pierwotnej okrojonej, miały być w posiadaniu jakiejś rodziny żydowskiej. Do 1939 r. przetrwał w Zarubińcach piękny staropolski dwór, wzniesiony prawdopodobnie w XVII w. Według miejscowych przekazów, w połowie tego stulecia służył on jako siedziba Samuela ze Skrzypny Twardowskiego, słynnego poety barokowego, ówczesnego dziedzica majątku. Znana jest tylko jego strona frontowa. Wykonana zapewne w latach dwudziestych XX w. fotografia wykazuje, że dwór zarubiniecki był budowlą siedmioosiową, w zasadzie parterową, ale na wysokiej podmurówce i z trójosiową częścią środkową dwukondygnacyjną. Część tę, zamkniętą trójkątnym gładkim szczytem, zdobił portyk o czterech kolumnach dźwigających balkon. Pod portykiem mieścił się dostępny po kilku stopniach taras. Z obu stron zasadniczej bryły dworu występowały dwuosiowe alkierze, które tworząc w przedłużeniu poprzeczne skrzydła, znów jako alkierze flankowały podstawową bryłę domu także i od strony ogrodu. Główny korpus dworu nakrywał wysoki, łamany dach „polski”, pobity gontami, alkierze zaś dach także czterospadowy, ale niższy, gładki. Na temat elewacji ogrodowej i wnętrz brak jakichkolwiek przekazów. źródło: Roman Aftanazy "Dzieje rezydencji na dawnych kresach Rzeczypospolitej", Tom 5, Województwo wołyńskie", 1994, str. 610-611. |
Dzieje miasteczka Zasław, położonego na obu brzegach górnego Horynia, sięgają XII w. Założone ono zostało przez któregoś z książąt dzielnicowych Rurykowiczów i nosiło wówczas nazwę Izjasławia. W następnym wieku należało do Ostrogskich. Ks. Wasyl Ostrogski w 1448 r. podzielił swe rozległe włości między dwóch synów: Iwana i Jerzego. Ostróg otrzymał Iwan, Jerzy natomiast Zasław, oczywiście ze wszystkimi wchodzącymi w skład tych latyfundiów wsiami. Jerzy Ostrogski jako pierwszy zaczął też pisać się Zasławski. Ostatni męski przedstawiciel tego rodu, ks. Aleksander Janusz Zasławski, dziedzic ordynacji ostrogskiej, umierając w 1682 r. bezdzietnie przekazał ją swej siostrze Teofili Ludwice (zm. w 1709 r.), zamężnej najpierw za ks. Dymitrem Jerzym Wiśniowieckim, hetmanem wielkim koronnym, a po jego śmierci za ks. Józefem Karolem Lubomirskim, marszałkiem wielkim koronnym (zm. w 1702 r.). W ten sposób Zasław znalazł się w posiadaniu Lubomirskich. Córka ks. Józefa, Maria Lubomirska (1693-1729), druga żona ks. Pawła Karola Sanguszki (1682-1750), marszałka wielkiego litewskiego, wniosła z kolei dobra te w dom Sanguszków. Ks. Paweł Karol Sanguszko żonaty był po raz pierwszy z Bronisławą Pieniążkową, z którą nie miał potomstwa. Z małżeństwa z Marią Lubomirską miał syna Janusza Aleksandra, a z trzecią, Barbarą Urszulą Duninówną, oprócz córek, także trzech synów: Józefa Paulina, Janusza i Hieronima. Ordynację ostrogską i Zasławszczyznę objął najstarszy syn ks. Janusz Aleksander (zm. w 1775 r.), ożeniony z Konstancją Denhoffówną i z nią rozwiedziony, ostatni ordynat ostrogski, mieszkający stale w Dubnie. Zapisał on ordynację ostrogską kilkudziesięciu, często z nim nie spokrewnionym, osobom. Zasławszczyznę podzielili natomiast jego młodsi bracia. Zasław otrzymał najmłodszy z nich, ks. Janusz Sanguszko (zm. w 1806 r.), strażnik wielki koronny, żonaty najpierw z Karoliną Gozdzką, a po rozwodzie z nią z Anielą Ledóchowską. Następnym dziedzicem tych dóbr był jego syn Karol Sanguszko (1779-1840), ożeniony ze swą krewną Dorotą Sanguszkówną i z nią rozwiedziony. Pędził on w Zasławiu życie samotnika i tam umarł. Po nim dziedziczyła najpierw siostra Klementyna (1796-1842), żona Napoleona Małachowskiego, po jej śmierci zaś wnukowie ks. Hieronima, a synowie ks. Eustachego Sanguszki i Klementyny z ks. Czartoryskich: ks. Roman (1800-1881), żonaty z Natalią Potocką i Władysław (1803-1870), ożeniony z Izabellą Lubomirską (1808-1890). Po ks. Romanie jego scheda przeszła na jedyną jego córkę Marię Klementynę (1830-1903), zamężną za Alfredem Potockim (1817-1889), a następnie na jednego z ich synów, Józefa Potockiego z Antonin (1862-1922), żonatego z Heleną ks. Radziwiłłówną. Po ks. Władysławie dziedziczył jego syn ks. Roman (1832-1917), pierwszy i ostatni ordynat zasławski, ożeniony z hr. Karoliną Thun Hohenstein. Obszar dóbr należących do Zasławia w ciągu wieków stale się zmieniał. W wyniku zawartych małżeństw jedne klucze odchodziły, inne przybywały. Jak olbrzymia to była fortuna świadczy fakt, że jeszcze na przełomie XIX і XX w. obejmowała ona obszar ok. 200 000 morgów. Kolejni dziedzice Zasławia rezydowali w istniejącym tam prawdopodobnie już od XV w., a z pewnością od XVI w. obszernym warownym zamku. Obronność jego zabezpieczało samo położenie. Oblewały go bowiem z dwóch stron wody Horynia, a z dwóch pozostałych otaczały fosy i mury. Zamek ten był oczywiście kilkakrotnie przebudowywany i powiększany. Ostatniej przebudowy na nowoczesną rezydencję w stylu barokowym dokonał nadworny architekt ks. Pawła Karola Sanguszki - Paweł Antoni Fontana (1696-1765). Przebywał on w Zasławiu od 1746 r. do końca życia, po śmierci protektora zatrudniony także przez wdowę, Barbarę z Duninów, nie tylko przy wykańczaniu pałacu, ale i przy wznoszeniu tamtejszych kościołów. W swej nowej szacie zamek zasławski gościł dwukrotnie króla Stanisława Augusta. Po raz pierwszy w listopadzie, gdy monarcha wracał z Kamieńca Podolskiego. Wywdzięczył się wtedy za gościnę, ofiarowując ks. Karolinie Sanguszkowej kosztowne brylantowe bransoletki. Powtórnie wstąpił król do Zasławia w 1787 r. jadąc do Kaniowa. Gospodarze dali wówczas wspaniały bal z rzęsistą iluminacją i fajerwerkami. Towarzyszący królowi Kazimierz Broel-Plater napisał później: „Rezydencja murem jeszcze i wałami otoczona, niemniej staroświeckie baszty dotąd mająca, przypomina dawny w tym miejscu zamek, pewnie w czasach rewolucyjnych ponowiony, dla obrony buntującego się często kozactwa albo napadu Tatarów”. Zdaje się, że huczne przyjęcie, jakie zgotowano Stanisławowi Augustowi, było jedynym urządzonym na tak wielką skalę. Po śmierci ks. Karola nikt z właścicieli na stale w zamku już nie mieszkał. W obszernych jego salach odbywały się jednak czasem koncerty i przedstawienia teatralne. Za przyzwoleniem, czy może nawet z inicjatywy ks. Klementyny Sanguszkowej (zm. w 1852 r.), w 1848 r. odbył się w pałacu koncert wokalny Wilhelminy Skibińskiej z udziałem skrzypka Leona Polla i pianisty Strobla oraz jego córki, na który przyszło blisko 300 osób. Na zakończenie karnawału w 1861 r. planowano trzy przedstawienia, w tym Szlachectwo duszy Jana Konstantego Chęcińskiego i Dla miłego grosza Apolla Korzeniowskiego. Nie wiadomo jednak, czy sztuki te rzeczywiście zostały odegrane. Odwiedzany tylko dorywczo, zamek z otoczeniem był wszakże nadal starannie utrzymywany i urządzony. Brak jednak na jego temat szerszych wzmianek pamiętnikarskich i innych. O jego zewnętrznym wyglądzie w latach sześćdziesiątych XIX w. pisze T. J. Stecki tylko krótko: „Zamek ten, a raczej pałac, tak bowiem dziś wygląda po kilkakrotnym jak widać przerabianiu, które mu dużo jego charakterystycznej cechy ujęło; nie tak piękny, jak wspaniały i pański, rozległy i ponury, majestatyczny, trochę ciężki”. Większe zainteresowanie wzbudzała rezydencja sanguszowska u rysowników. Położony wprawdzie w terenie mało zróżnicowanym, łącznie z pobliskim kościołem pomisjonarskim stanowił jednakże zamek tak malowniczą grupę architektoniczno-krajobrazową, że wprost zachęcał do utrwalenia jego widoku na obrazach. Dzięki zachowanemu materiałowi ikonograficznemu, w tym późniejszym fotografiom, możemy mieć przynajmniej dość dokładne pojęcie o tym, jak zamek zasławski wyglądał od strony zewnętrznej. Był to zresztą raczej ogromny kompleks zabudowań, tylko częściowo połączonych bezpośrednio z pałacem rezydencjonalnym. Przerobiony z zamku pałac miał więc rzut bardzo wydłużonego, choć szerokiego prostokąta i dwie kondygnacje. W jego fasadzie frontowej dominował, mocno na trzech osiach środkowych występujący, półowalny opilastrowany ryzalit, przepruty otworami mieszczącymi w kondygnacji dolnej główne drzwi wejściowe i dwie pary okien, w górnej zaś okien pięć. Ryzalit środkowy zdobił portyk w wielkim porządku, złożony z dwóch kolumn jońskich przyściennych flankujących wejście i dwóch cofniętych nieco do tyłu, umieszczonych we wgłębieniach. Wsparte na masywnych kwadratowych bazach kolumny dźwigały belkowanie zamknięte gzymsami profilowanym i kostkowym oraz ścianką attykową. Część ryzalitową pałacu nakrywał dach w kształcie dzwonowatego hełmu, co wyraźnie widać m.in. na fotografii, wykonanej zapewne przed 1880 r. Później hełm zmieniono na dach trój spadowy. Wynika to z rysunku S. K. Łukomskiego, wykonanego około 1914 r. Poza kolumnami i pilastrami ryzalit środkowy dekorowały tylko skromne, płaskie obramienia okien i drzwi, zwieńczone barokowymi naczółkami. Fasadę wzbogacały ponadto dwa ujęte w ramy pilastrów dwuosiowe trójścienne ryzality boczne, zwieńczone półowalnymi frontonami. W części środkowej elewacji ogrodowej występował jedynie podwyższony, trójosiowy ryzalit pozorny z zaokrąglonymi narożnikami, w dolnej części boniowany, w górnej dzielony pionowo pilastrami, zamknięty gładkim przyczółkiem trójkątnym. Ryzality boczne były z tej strony trójosiowe, zwieńczone jednak podobnymi, jak frontowe, przyczółkami półowalnymi. Mocne akcenty otrzymały także siedmioosiowe elewacje boczne. Były nimi ryzality w postaci alkierzy, może dawne baszty, z narożnikami także pokrytymi pilastrami i półkoliście zamkniętymi oknami, nakryte dachem dwuspadowym. Wszystkie elewacje zamykał gzyms kroksztynowy. Pałac nakrywał łamany dach czterospadowy, z trzema owalnymi lukarnami w połaciach dolnych po każdej stronie ryzalitów środkowych. Po lewej stronie pałacu wznosiła się także mocno wydłużona, założona na rzucie prostokąta dwukondygnacyjna oficyna. Narożniki jej lewej elewacji bocznej wzmacniały potężne przypory. Monotonię fasady tego budynku złagodzono nieco przez rozczłonkowanie jej płycinami i wydzielenie pionowymi pasami boni trójosiowej części środkowej oraz dwóch osi skrajnych. Środkową część zwieńczono szczytem ze spływami. Oficynę nakrywał gładki dach czterospadowy. Z pałacem łączyła ją galeria arkadowa dekorowana pilastrami, z półkoliście sklepioną bramą, łączącą dziedziniec przedpałacowy z niewielkim ogrodem założonym od tyłu pałacu. Architektura zewnętrzna pałacu wskazywała, że niższy od piętra parter miał przeznaczenie mieszkalne, kondygnacja zaś górna - charakter reprezentacyjny. Mieścił się tam m.in. wysunięty frontowym ryzalitem westybul o planie owalu z monumentalną wachlarzową, dwubiegową klatką schodową oraz kilka wielkich sal, w tym jedna dekorowana pilastrami w części środkowej, druga z kolumnadą przyścienną, w prawym skrzydle. Dokładniejszych relacji na temat architektury wnętrz, a także ich urządzenia - brak. Według T. J. Steckiego przed 1870 r. przynajmniej część zbiorów była jeszcze na miejscu. Wewnątrz pałacu oglądać jeszcze można było „mnóstwo pięknych zabytków”, a kilka sal nadal zdobiły portrety rodzinne oraz „znaczna ilość obrazów” innej treści, z których na szczególną uwagę zasługiwać miały płótna szkoły flamandzkiej. Poza tym istniał jeszcze w Zasławiu bogaty zbiór starych sztychów polskich i angielskich oraz duża kolekcja porcelany chińskiej. Za najciekawsze i jedno z najbogatszych w skali krajowej uznał Stecki archiwum rodzinne Sanguszków, starannie uporządkowane. Najdawniejsze dokumenty sięgały 1284 r., ostatnie zaś pochodziły z 1873 r. Dotyczyły one m.in. spraw kościoła na południowo-wschodnich połaciach dawnej Rzeczypospolitej, epoki Samozwańców, dziejów kozaczyzny do czasów Chmielnickiego, historii rodów Ostrogskich i Zasławskich od ich powstania do wygaśnięcia i wojny cara Iwana Groźnego z Zygmuntem Augustem. Były też w archiwum oryginalne listy cara do króla, korespondencja ks. Romana Sanguszki, hetmana polnego litewskiego z królem, Ostafim Wołkowiczem, Radziwiłłami, Chodkiewiczami i innymi ważnymi w tych stronach osobistościami, a także listy hetmana Żółkiewskiego pisane do różnych adresatów. Oddzielną grupę tworzyły materiały dotyczące dziejów ziemi wołyńskiej, w tym dekrety i manifesty w urzędowych odpisach. Dokumenty tyczące się rodziny Sanguszków były także wydzielone. Wjazd do zamku prowadził niegdyś od strony miasteczka przez most zwodzony, zastąpiony później przez stały, murowany na arkadach. Za mostem stała brama wjazdowa, umieszczona w murze przebitym także arkadami. Na prawo od pałacu rozciągały się zabudowania administracyjne w postaci kilku dwukondygnacyjnych lub parterowych budynków. Niektóre z nich, kryte wysokim dachem łamanym, dowodziły pochodzenia osiemnastowiecznego lub wcześniejszego. Zapewne do pierwszej wojny światowej przetrwał usytuowany naprzeciw oficyny, ale w dużej od niej odległości, murowany bastion z wieloboczną basztą, jedna z nielicznych w stanie mało zmienionym pozostałości zamku dawnego. Trudno zrozumieć, dlaczego nikt ze spadkobierców ks. Karola Sanguszki nie zechciał osiedlić się w Zasławiu na stałe. Może rzeczywiście, jak pisze Stecki, zamek ten był zbyt ponury? Nie wiadomo też dlaczego, dobrowolnie czy pod przymusem, około 1880 r. właściciele oddali to swoje gniazdo rodzinne na rosyjskie koszary. Wprzód zabrali oczywiście stamtąd wszystkie zbiory i całe wyposażenie. Archiwum, część mebli, obrazów i zapewne wiele innych przedmiotów znalazło się w Sławucie. Drugą część mebli, wiele portretów starych i wspaniałe kryształowe żyrandole przeniesiono do Antonin. Część zbiorów mogła zostać się także do Łańcuta. Wnętrza nowi użytkownicy przebudowali. Obronność miejsca i uwarunkowania terenowe sprawiały, że nie było w Zasławiu większego parku. Ogród należący do rezydencji założyli więc Sanguszkowie w końcu XVIII w. w niedalekiej Klimówce, położonej także nad Horyniem. Jeżdżono tam oczywiście powozami. Z zachwytem ten piękny park, z widokiem na sylwetę miasta z jego kościołami, klasztorami pobernardyńskim i pomisjonarskim oraz na zamek, pełen sztamowych róż rozsianych po doskonale utrzymanych trawnikach, na które wynoszono także hodowane w cieplarniach drzewa pomarańczowe, opisuje J. Dunin-Karwicki. Później w Klimówce wybudowano nowoczesną, komfortową willę, która służyła jako letnie mieszkanie Sanguszkom ze Sławuty. Po drugiej wojnie światowej zamek zasławski zamienił się w ruinę. Niemal organicznie od strony oficyny łączył się z zamkiem okazały barokowy kościół pod wezw. św. Józefa, ufundowany przed 1750 r. przez ks. Pawła Karola Sanguszkę, marszałka wielkiego lit., według projektu P. A. Fontany. Miał on postać trzynawowej bazyliki. Po obu stronach rozczłonkowanej pilastrami fasady stały trzykondygnacyjne wieże, nakryte hełmami, służące jako dzwonnice. Ćwierćkoliste, dwukondygnacyjne galerie spinały je z bryłą kościoła. Obok niego wznosił się późniejszy dwukondygnacyjny klasztor. W pobliżu zamku, ale w innym miejscu, stał jeszcze kościół i klasztor Karmelitów, nie wiadomo jednak, kiedy i przez kogo wybudowany, ani też kiedy zamieniony w ruinę. Do drugiej połowy XIX w. zachowały się po nim tylko bezkształtne zwaliska. Najstarszą świątynią Zasławia, powiązaną także ściśle z rezydencją, ale pierwotną, był kościół farny pod wezw. św. Jana Chrzciciela, wzniesiony na planie krzyża, z kwadratową wieżą w fasadzie, erygowany w końcu XVI w. przez ks. Janusza Zasławskiego, wojewodę wołyńskiego. Projekt jego przypisuje się Jakubowi Madlaina. Kościół ten, zawierający w sobie pewne elementy zarówno gotyckie, jak renesansowe, zniszczony w 1648 r., z pewnymi zmianami odbudował również Fontana. Przed 1914 r. w wielkim ołtarzu wisiał tu obraz Chrzest Chrystusa, przypisywany malarzowi Lelio Orsiemu, w innych zaś miejscach duża kompozycja zatytułowana Chrystus błogosławiący dzieci, pędzla Carla Dolciego i dwa niewielkie płótna Wniebowzięcie NP. oraz Chrystus z Samarytanką, autora nieokreślonego. Podziemia służyć miały jako mauzoleum książąt Zasławskich. Świadczyło o tym kilkanaście trumien, umieszczonych pod jedną z kaplic, ale bez żadnych napisów. Tamże pochowany został ks. Janusz Sanguszko (zm. w 1806 r.), strażnik wielki kor., i jego druga żona Aniela z Ledóchowskich (zm. w 1825 r.). Największy kompleks z wszelkimi cechami obronności zachował usytuowany na tzw. „Starym Mieście” klasztor Bernardynów z wczesnobarokowym kościołem pod wezw. św. Michała, ufundowany przez ks. Janusza Zasławskiego w latach 1606-1610, podobnie jak farny, według projektu Jakuba Madlaine. I ta budowla zniszczona została w czasie wojen kozackich, a następnie odbudowana przez Fontanę. Nad kościołem Bernardynów królowała również wysoka czworoboczna wieża, nakryta dachem namiotowym. Kościół, wraz z zamykającymi go z trzech stron skrzydłami bardzo rozległego klasztoru, otaczał zewsząd mur. Wnętrze kościoła, oprócz wielkiego, wykonanego z drewna krucyfiksu, przechowywanego niegdyś w skarbcu Zasławskich, zdobiły liczne obrazy, w tym: Św. Michał Archanioł jakiegoś mistrza włoskiego i Św. Łukasz, pędzla Czechowicza. Wielką wartość nie tyle artystyczną, ile zabytkową i historyczną, mogły mieć bardzo liczne portrety różnych osobistości z kręgu rodziny dziedziców Zasławia, a zapewne także i okolicznych ziemian. Znajdowały się wśród nich wizerunki ks. Pawła Karola Sanguszki i jego drugiej żony Marianny z Lubomirskich oraz ks. Hieronima Sanguszki (zm. w 1657 r.), biskupa smoleńskiego i Anny z Sanguszków Antonio we j Jabłonowskiej, kasztelanowej krakowskiej. W klasztorze bernardyńskim znalazł w końcu schronienie liczący około 5000 wol. księgozbiór ze skasowanego klasztoru Bernardynów w Dubnie, z pewnością pełen rzadkich druków. Istniało też zupełnie nie zbadane archiwum. Czy wszystko to w czasie rewolucji zostało zniszczone, czy też jakaś część ocalała i znalazła się później w zbiorach publicznych, na razie nie wiadomo. źródło: Roman Aftanazy "Dzieje rezydencji na dawnych kresach Rzeczypospolitej", Tom 5, Województwo wołyńskie", 1994, str. 611-624. |
Wieś Zamlicze, położona nad rzeką Ług, wchodziła niegdyś w skład włości rodziny ks. Kozików, obejmującej jakoby powierzchnię 65 km kwadratowych. Później dobra te należały do Olszyńskich, od których w 1808 r. kupił je Wiktor Sumowski h. Jastrzębiec, podkomorzy włodzimierski. Był on potomkiem N. Sumowskiego, który z rodzinnego gniazda w Sumówku, leżącego w Prusach Wschodnich, około 1640 r. przeniósł się na Wołyń. W męskiej linii jego rodu pozostawał majątek aż do 1939 r. Obejmował on wówczas obszar 1000 ha i był własnością Aleksandra Sumowskiego. Do wybuchu drugiej wojny światowej zachował się w Zamliczach dwór, wybudowany w 1743 r. Nie należał on wprawdzie do wielkich rezydencji Wołynia, niemniej z wielu względów zasługiwał na uwagę. Zespół dworu składał się z trzech budynków: właściwego domu mieszkalnego, oficyny i lamusa. Dom miał wygląd charakterystycznego, choć niemal miniaturowego dworu polskiego. Był on parterowy, usytuowany niemal na poziomie ziemi, nakryty wysokim, gładkim, czterospadowym dachem gontowym z jednym kominem zbiorczym. Od strony wjazdu budynek ten zdobił szeroki ganek o dwóch parach kolumn, dźwigających gładki, trójkątny szczyt. Od tyłu domu, na osiach skrajnych występowały dwa skrzydła, może nieco późniejsze, z dachem trochę obniżonym, zamykające otwarty na ogród kwiatowy dość wysoki taras. Cały budynek pokrywały białe gładkie tynki. Wnętrze głównego domu mieszkalnego po licznych zapewne przeróbkach, dokonywanych w ciągu wieków, nie wyglądało jednolicie. Przypuszczalnie obszerna niegdyś sień, zajmująca pierwotnie całą szerokość ganku, była ostatnio podzielona na dwa pokoje. Prawy z nich służył jako hall, lewy natomiast jako pokój gościnny. W prawym rogu traktu frontowego znajdował się przestronny gabinet pana domu, w lewym zaś takich samych rozmiarów drugi pokój gościnny. Od strony ogrodu w części środkowej mieścił się położony o dwa stopnie niżej od pokoi frontowych ogromny salon. Duży pokój na lewo od niego służył jako jadalny, a usytuowany po prawej ręce jako drugi, bardziej intymny salonik. Miał on kształt prostokąta wydłużonego w głąb domu i składał się z dwóch nierównych części, oddzielonych od siebie dwiema przyściennymi kolumnami. Część mniejsza, służąca jako sypialnia, mieściła się już poza obrębem korpusu głównego, w skrzydle. Oba skrzydła zawierały wyłącznie pokoje użytkowe, w tym ubieralnie, kredens i łazienki. Wszystkie pokoje miały posadzki dębowe, stylowe obicia ścian i piece kaflowe, a salon wielki - także kominek. W tymże salonie, jadalnym, saloniku i sypialnym, sufity pokryte były kasetonami, utrzymanymi w kolorze białym z różnego kształtu rozetami. Zabytkowe urządzenie w większości przepadło już w czasie pierwszej wojny światowej. Po 1920 r. salon duży i salonik umeblowane były resztkami mebli mahoniowych w stylu biedermeier, gabinet zaś pana domu antycznymi szafami bibliotecznymi z ozdobami z kości słoniowej. W sypialni zachowało się dwuosobowe łoże w stylu Madame Recamier oraz zabytkowe lustra i komody, a w jednym z pokoi gościnnych mahoniowe łóżko z intarsjami. Pokój stołowy urządzony był zdekompletowanymi sprzętami gdańskimi. Na jego ścianach wisiały portrety rodzinne różnej wartości artystycznej z różnych epok. Wśród nich wyróżniał się wizerunek Józefa Wareg-Massalskiego, pędzla Wańkowicza, a z nowszych dwa płótna Stanisława Lentza, przedstawiające Tomasza Sumowskiego i jego żonę. Do wyposażenia pokoju jadalnego należało jeszcze stare srebro stołowe na 80 osób, z różnej wielkości i kształtu tacami, paterami, misternymi koszyczkami, czajnikami i dzbanuszkami zdobnymi w kość słoniową, dalej zabytkowe kryształy, serwis staroangielski, dużo pojedynczych sztuk porcelany saskiej, „starego Berlina”, Baranówki i in. W przedpokoju wisiały sztychy angielskie, a w innych pokojach makaty i gobeliny. Zbiory biblioteczne prezentowały się stosunkowo skromnie, gdyż liczyły zaledwie kilkaset tomów. Było jednak wśród nich wiele edycji z XVI - XVIII w., częściowo na pergaminie, oprawnych w skórę cielęcą, w językach łacińskim i francuskim. Był poza tym w Zamliczach zbiór pamiętników nowszych, dzieł heraldycznych i beletrystyki. Dużą wartość posiadało też archiwum rodzinne, tylko częściowo zbadane, które zawierało m.in.: list króla Jana III do Macieja Sumowskiego z 1675 r., wzywający go na koronację; wyrok konfederacji targowickiej, skazujący Wiktora Sumowskiego na „zatrzymanie pod wartą” za odmowę przystąpienia do niej i złożenia przysięgi; list Tadeusza Kościuszki z 7 IX 1794 r. do Wiktora Sumowskiego, proszący o poparcie sprawy narodowej w województwie bracławskim i kijowskim; listy króla Stanisława Augusta i inną korespondencję oraz papiery. Jako pamiątkę szczególnie cenną przechowywano w zbiorach zamlickich zegarek kieszonkowy złoty z brylantami i piękną dewizką w postaci breloka z wyrytym na ametyście herbem, dar Stanisława Augusta dla Józefa Sumowskiego, kawalera Orderu Św. Stanisława. Po lewej stronie głównego domu mieszkalnego, w odległości od niego zaledwie kilku metrów, stała oficyna, za pomocą krytego korytarzyka połączona z tylnym skrzydłem dworu. Była ona bardzo długa, o planie prostokąta, z czterokolumnowym portykiem, zwrócona do dziedzińca ścianą krótszą. Poza pokojami gościnnymi i przeznaczonymi dla administracji oraz służby mieściła także izby czeladne z kuchnią. Stojący wolno po prawej stronie domu, w takiej samej niewielkiej od niego odległości, stary lamus, zbliżony planem do kwadratu, miał od frontu podobny jak dwór i oficyna kolumnowy ganek. Główny dom mieszkalny z oficyną i lamusem, a także lodownie, wędzarnie, dwie cieplarnie oraz stajnia koni wyjazdowych usytuowane zostały na wzgórzu i otoczone malowniczym parkiem typu angielskiego o powierzchni ok. 30 morgów. Stale, aż do 1939 r., był on upiększany przez nowe nasadzenia drzew i krzewów dekoracyjnych, jak też otwieranie dalekich perspektyw. Przed domem ciągnął się starannie pielęgnowany rozległy trawnik otoczony dokoła rabatami kwiatów z pięknie zarysowanymi klombami pośrodku. Z drugiej strony domu wielki prostokąt wzorzystych klombów dywanowych, otoczonych ścieżkami i nisko ciętymi żywopłotami na wzór ogrodów francuskich, schodził tarasami aż do niczym nie przesłoniętych pól, dając bardzo rozległy widok na sfalowaną wołyńską ziemię. Tarasami dochodziło się również do innych partii ogrodu, gdzie zarówno celem upiększenia krajobrazu, jak z powodów praktycznych, założono trzy stawy rybne, oddzielone od siebie groblami obsadzonymi brzozami płaczącymi i innymi dekoracyjnymi drzewami, bardzo pieczołowicie pod względem gatunków i kolorystyki dobieranymi. W całym parku poza tym rosła ogromna ilość najrozmaitszych odmian bzów, jaśminów i innych krzewów kwitnących. Na jednym tylko z gazonów znaleźć można było kilkadziesiąt gatunków róż nisko- i wysokopiennych. Stały też w ogrodzie dwie stare kamienne figury: Matki Boskiej, umieszczona przed podjazdem, i św. Antoniego przy wjeździe na folwark. Od strony zabudowań gospodarczych wiodła na gazon przed domem jedna aleja świerkowa, a poprzez park druga. Wszystkie budynki dworu w Zamliczach, jak też zabudowania folwarczne wzorowo do 1939 r. prowadzonego gospodarstwa zostały w 1943 r. bądź spalone, bądź też wysadzone w powietrze. źródło: Roman Aftanazy "Dzieje rezydencji na dawnych kresach Rzeczypospolitej", Tom 5, Województwo wołyńskie", 1994, str. 607-610. |